poniedziałek, 31 października 2011

Children

Nigdy nie lubiłam dzieci. Wie o tym każdy, kto mnie zna. Zawsze było "dzieci? blee". Teraz? Uważam, że nie ma bardziej uroczych stworzeń na świecie.
Mój świat wywrócił się do góry nogami. Sprawiło to dwóch małych chłopczyków, którzy skradli mi serce na amen.
Jeden z nich, Sebastian, który ma 10,5 miesięcy sprawia najwięcej radochy. Wymaga wiele uwagi, ciągle się śmieje i wszystkiego chce sam spróbować. Jego urok tkwi w jego urodzie, bo jest małą mieszanką rasową. Piękne, duże brązowe oczy i ich ciemna oprawa, opalona skórka... i różowe usteczka. Istny Aniołek, za którym będę strasznie mocno tęsknić, kiedy wróci do domu.
Kolejny z maluchów to Maksiu, który ma lekko ponad 2 miesiące i którego jestem chrzestną. Maleństwo podbiło moje serce swoimi jasnymi oczami i niesamowitą delikatnością. A kiedy zaczął się uśmiechać... świat jakby stał się lepszym miejscem. No i to niesamowite uczucie, kiedy trzymasz na rękach tak małe stworzenie... świadomość, że ono jest bezbronne i to, z jak nieopisaną ufnością patrzy na Ciebie. Największy twardziel wymięka, wiem co mówię.
Zadziwiające, jak mały człowieczek potrafi przewartościować całe życie człowieka. Wiem jedno. Już nigdy nie powiem, że nie lubię dzieci :)