niedziela, 23 stycznia 2011

Summerends Tour

Sublim. Nie od dziś twórczość tego zespołu jest mi znana. Jednak z pewnością, od dziś, wiele się zmieniło, jeśli chodzi o moje postrzeganie ich - zarówno jako muzyków jak i tego, co tworzą.
Cieszę się, że trafiłam dziś do Klubu Alive i uczestniczyłam w najbardziej kameralnym koncercie, na jakim miałam przyjemność być.
Support - zespół Lee Monday. Nigdy wcześniej o nich nie słyszałam, ale już pierwsze brzmienia podczas ich występu pozwoliły mi stwierdzić, że zespół zdecydowanie jest godny uwagi. Jednak, do rzeczy.
Gwiazda wieczoru - Sublim. Idealnie dograne nuty, kojący głos wokalisty... to wszystko było mi znane tylko z płyty. Co by nie powiedzieć, panowie z pewnością nie zawiedli. Wręcz przeciwnie, zaskoczyli zapewne niejednego swoją spontanicznością, charyzmą i, rzecz jasna, muzyką. Dystans między zespołem a publicznością niemal nie istniał. Atmosfera była nieziemska, a kontakt z muzykami nie był niczym ograniczony. Powiedzmy to sobie szczerze - było idealnie :)
Sferę emocjonalną pominę. Aczkolwiek utwory takie jak "Nie będzie więcej tak" czy "Scalić nas" zrobiły na mnie ogromne wrażenie, nie ma co ukrywać. Zresztą, nie ma się co dziwić.
Miło było osobiście poznać członków zespołu, chwilkę porozmawiać z basistą, Patrykiem. Normalni, wyluzowani ludzie. To się bardzo ceni. Usłyszeć ich granie na żywo - polecam każdemu, bez żadnego zawahania.

To był jeden z tych dni, które z chęcią mogłabym powtórzyć. Coś niesamowitego.